28 marca 2011

Ostatnio były poważne tematy, teraz czas wrzucić trochę luzu (ciężko mówić to studentce, która ma się uczyć mało subtelnych i romantycznych otworów w czaszce).

Napiłabym się Latte z syropem karmelowym i po-rozkoszowałabym się, lekkim jak chmurka, sernikiem miodowo-cynamonowym z Bookarni. Oczywiście z Ukochanym obok. Spokojna muzyka (bossa nova, albo soft jazz) i jakaś książka o związkowej tematyce. Tak jak lubimy.
Ojej, czyżby nadmierny blogowy ekshibicjonizm?

Brakuje mi tutaj, tak ładnie zwanej, Kawiarni Literackiej, do której mogłabym nawet chodzić w trakcie okienek w zajęciach. Pomimo całego swojego uroku, w tym mieście nie odnalazłam jeszcze miejsc dla siebie. Jest Manekin przy głównej ulicy, który się do mnie uśmiecha, kiedy obok niego przejeżdżam- on jest na czekoladę po ciężkim egzaminie ;) (więc jeszcze nie miałam potrzeby tam iść).

Na razie w internecie odnalazłam kawiarnię literacką "Modraczka"... z Oznaką Honorową MKiDN "Zasłużony dla Kultury Polskiej". Ech, patetycznie... Zobaczę z ciekawości.

Hm, miałam też odwiedzić Sklep Charytatywny Sue Rydel... [o nim]. Jestem bardzo zafascynowana faktem, że taki sklep istnieje w Polsce, ponieważ wcześniej widywałam takie rzeczy tylko na zagranicznych stronach. A jako, że ostatnio chodzi za mną kobiecy styl vintage i niechęć do globalizacji, konsumpcjonizmu itp. na pewno postaram się coś tam nabyć.
Mniej więcej już go zlokalizowałam, i wiem jak dojść, wiec super :)

Pogoda zachęca i sprzyja spacerom.
(gdyby jeszcze z nauką szło to w parze, ach!)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz